FAQ

Na podstawie rozmów, jakie prowadziliśmy z klientami, przygotowaliśmy obszerny zestaw pytań i odpowiedzi. Posortowaliśmy je tak, żeby w miarę możliwości przyporządkować każde z nich do jednej z ośmiu kategorii, które odpowiadają poszczególnym etapom importu z Chin.

Niezależnie, czy udało Ci się znaleźć odpowiedź na nurtujące Cię pytanie związane z importem z Chin maszyn, zachęcamy do kontaktu mailowego lub telefonicznego.

01 Znalezienie dostawcy

Wyszukanie i wybór dostawcy trwa zazwyczaj około 4-5 dni. Jest to zależne od tego, ile dodatkowych pytań będzie miała fabryka i kiedy spłyną do nas wszystkie wyceny. Fabryka nie wyceni maszyny do momentu, w którym nie będzie miała wszystkich informacji, dlatego im więcej informacji dostaniemy od Ciebie na początku, tym szybciej wycenimy maszynę.

Robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby dać Ci 100% pewności. Sprawdzamy, weryfikujemy, rozważamy wszystkie „za” i „przeciw”. Możemy także wizytować fabrykę, zanim wpłacimy zaliczkę przed produkcją maszyny. Dodatkowo zawsze sprawdzamy maszynę także po produkcji. Nie zdarzyło nam się jeszcze, żeby import nie zakończył się sukcesem, jeśli klient polega na naszym doświadczeniu i na naszych sugestiach.

Czy w takim razie możemy dać 100% gwarancję, że dostawca będzie rzetelny? Nie. Nigdy nie jesteśmy w stanie dać takiej gwarancji. Zdarzają się bowiem wypadki losowe, np. gdy podczas produkcji maszyny spali się fabryka, a dostawca nie zwróci pieniędzy. To sytuacje niestandardowe, za które nie możemy odpowiadać.

Jak najwięcej! Przekaż nam wszystkie informacje i sugestie, które przyjdą Ci na myśl i będą ważne dla Ciebie w danym zleceniu. Pamiętaj, że dostawca wypyta o każdy, nawet najmniejszy szczegół. Jeśli pominiesz jakąś ważną kwestię, to przed wyceną dostawca na pewno o to dopyta, przez co proces się przedłuży. Ponadto sam również możesz pytać o wszystko dostawcę. To jego zadanie, by odpowiedzieć Tobie i nam na każde pytanie. Gwarantujemy, że zrobią to bardzo chętnie. Chińczycy bardzo lubią rozmawiać.

Praktycznie każdą, ponieważ przy bardzo tanich, a przy tym dużych gabarytowo maszynach, będzie to nieopłacalne. Przykładowo, jeśli maszyna kosztuje 800 USD i zajmuje 1 CBM (metr sześcienny), opłacalność importu jest bardzo mała, gdyż koszt prowizji i transportu drobnicowego bardzo mocno zawyży jej cenę. W takim wypadku może się okazać, że zakup od kogoś, kto importował 50 takich maszyn w jednym kontenerze i sprzedaje je w Polsce, będzie bardziej opłacalny. Jeśli wartość maszyny wynosi 7 000-10 000 USD (w Chinach), to z reguły takie zlecenia są już opłacalne.

Jeśli klient wyszukuje maszyny, żeby pokazać nam przykłady tego, jakie urządzenia spełniają jego oczekiwania, nie jest realne, żeby robił to na portalach chińskojęzycznych. W przypadku, gdy wyślesz nam linki do stron, to na ich podstawie znajdujemy bliźniacze maszyny innych firm, których nie ma na portalach, takich jak Alibaba, choć nie zawsze. Wszystko zależy od zlecenia.

Podczas pierwszego kontaktu zawsze namierzamy dział sprzedaży na rynek chiński i wysyłamy zapytanie (w języku chińskim) o konkretną maszynę. W takim wypadku jest szansa, że dostaniemy wycenę „na Chiny”. Nie ma pewności, że będzie ona lepsza niż w przypadku, gdybyśmy kontaktowali się w języku angielskim, ale próbujemy na każdy możliwy sposób wyjść z rozmowy z lepszą ceną i najczęściej nam się to udaje.

Firmy, które mają konta na portalach B2B, zwykle mają też certyfikat CE na swoje maszyny. Natomiast w wypadku, gdy fabryka nie ma certyfikatu CE, oczywiście można go wyrobić. Jeśli maszyna nie jest specjalistyczna czy skomplikowana, a raczej typowa oraz powtarzalna, jest to niepotrzebny problem i wtedy staramy się znaleźć dostawców, którzy mają maszyny już certyfikowane. Tacy dostawcy eksportują, a co za tym idzie, bardzo często są na portalach B2B, gdzie również szukają klientów zagranicznych.

Oczywiście, że nie. Pamiętajcie, że CE jest niezbędnym wymogiem w Unii Europejskiej, a jeśli firmy eksportują np. na Bliski Wschód czy Afrykę, to nie mają certyfikatu CE.

W momencie, kiedy firma nie ma CE, a jej oferta jest dla Ciebie bardzo atrakcyjna i dodatkowo istnieje niewiele innych firm, mających takie maszyny w ofercie, istnieje szansa na rozwiązanie tego problemu. W takim przypadku podpisujemy umowę i wpłacamy np. 30% zaliczki na poczet zlecenia, a w momencie, gdy maszyna jest produkowana, fabryka wyrabia dla nas certyfikat, który musi być gotowy przed wpłatą pozostałych 70% wartości zlecenia i przed odbiorem maszyny. Jeśli firma nie uzyska CE, zgodnie z umową będzie musiała oddać pełną kwotę zaliczki. Natomiast na takie rozwiązanie decydujemy się wyłącznie w przypadku firm godnych zaufania.

Warto również dodać, że niekiedy firmy specjalnie nie wyrabiają CE, dopóki nie znajdzie się klient, który potrzebuje tego certyfikatu. Musisz wiedzieć, że CE uzyskuje się wyłącznie w jednostkach notyfikowanych przez UE. Jeśli firma uzyskała certyfikat inną drogą, jest to tylko kartka z napisem CE, która nie ma żadnej mocy prawnej. Dla bezpieczeństwa naszego oraz naszych klientów, zawsze sprawdzamy, czy CE, które pokazuje nam dostawca, jest oryginalne czy podrobione.

Wszystko, nad czym sprawuje pieczę chiński rząd, jest godne zaufania. Tutaj nie ma partii politycznych i odwiecznej wojny pomiędzy lewą i prawą stroną. Nie ma już praktycznie korupcji, bo można za nią dostać nawet karę śmierci. Przez 50 ostatnich lat Chiny – z kraju, gdzie nie było co jeść – stały się potęgą gospodarczą, dzięki działaniom rządu. Możemy więc w pełni wierzyć oficjalnym rządowym stronom internetowym, gdzie weryfikujemy firmy, z którymi następnie podejmujemy współpracę. Jeśli chiński rząd się pod czymś podpisuje, mamy 100% pewności, że jest to wiarygodne. Żyjemy w Chinach od 8 lat i przekonaliśmy się na własnej skórze, jak funkcjonuje ten kraj.

Wiemy, że są firmy które sprawdzają tzw. „pierwsze lepsze” firmy, zgłaszają się do nich po wycenę i na tym koniec. Klienci takich firm mają zazwyczaj ofertę już na drugi dzień. Ze statystycznego punktu widzenia jest to jednak za mało. My tak nie pracujemy.

W przypadku maszyn dostawców wcale nie musi być bardzo dużo, a przy niestandardowych, skomplikowanych maszynach jest ich często w sumie jedynie ok. 10-15. Mimo wszystko staramy się wstępnie zweryfikować minimum 10-20, a w przypadku popularnych maszyn nawet 30 firm, aby mieć pewność, że zrobiliśmy to dobrze. Jeśli sprawdzimy 20-30 firm, następnie wybierzemy ok. 3-4, które są faworytami, ale i tak przekażemy Ci dla porównania wyceny z 10 firm. Jeśli sprawdzilibyśmy wyłącznie 3 firmy, istniałaby bardzo duża szansa, że wśród nich wcale nie będzie tak dobrego przedsiębiorstwa, jak w przypadku, kiedy szukalibyśmy dostawcy wśród 20-30 firm.

Tak, oczywiście. Jeśli przyjmujemy zlecenie, poświęcamy się mu w 100%. Nasi pracownicy skupiają się na nim i przeznaczają swój czas na jego analizę. Jeśli mamy wycenić daną maszynę, znaleźć dostawców do porównania, sprawdzić certyfikaty itd., musimy pobrać od klienta zaliczkę, ponieważ jest to nasza praca, za którą należy zapłacić.

Gdybyśmy handlowali maszynami, mieli ofertę fabryk, a wycena polegałaby na odnalezieniu w Excelu kwoty za konkretną usługę, z całą pewnością robilibyśmy to bez pobierania zaliczki. Jednakże tutaj każde zlecenie jest inne, a żeby wycenić lub rozeznać się w danym temacie, niezbędne jest poświęcenie mu czasu oraz pracy.

Zaliczka najczęściej wynosi od 500 zł do 2000 zł. W 90% przypadków jest to 1000 zł na poczet prowizji za import od A do Z. Jeśli natomiast zlecenie dojdzie do skutku, odliczamy tę kwotę od wartości prowizji. Jeśli zlecenie nie zostanie ukończone, zaliczka jest zapłatą za naszą pracę.

Jeżeli klientowi naprawdę zależy na imporcie maszyny z Chin i wpłaci nam zaliczkę w wysokości 1000 zł, to zlecenia zawsze dochodzą do skutku. Naprawdę trudno jest mi sobie przypomnieć sytuację, w której w takim wypadku nie doprowadzilibyśmy importu do końca.

Odpowiem tak: Polak, który wchodzi na stronę Krajowego Rejestru Sądowego, wpisuje numer KRS i sprawdza, co jest tam napisane, zrobi to w minutę. Nasz chiński pracownik, realizujący dane zlecenie też robi to w minutę na stronach chińskich. Kiedy mamy kilka aspektów do sprawdzenia i weryfikujemy to przy każdym zleceniu, doskonale wiemy, jak to zrobić, gdzie sprawdzić i jakie z tego wyciągnąć wnioski.

Firmy, które naliczają za to kilkaset złotych, również robią to w minutę i tworzą z tego raport. Dodam, że wszystko ze strony chińskiej jest zawsze darmowe, ale tworzenie raportów to czasochłonna praca, która jest cenna. Zatem – z drugiej strony – firmy, które weryfikują chińskich dostawców muszą z tych raportów pokryć pełne koszty prowadzenia działalności, dlatego nie mogą tego zrobić za 10 zł i jest to w pełni zrozumiałe. My po prostu traktujemy raport jako część zlecenia, ponieważ wykonanie go jest konieczne, żeby zlecenie przeprowadzić dobrze i zminimalizować ryzyko straty klienta.

Przykładowo: na dwadzieścia firm będziemy mieli najczęściej ośmiu prawdziwych producentów i dwunastu pośredników. Na ośmiu producentów zwykle czterech z nich to małe fabryczki zarejestrowane 1-2 lata temu z zerową ilością osób zatrudnionych (opłacone ubezpieczenie). Przeważnie, ale nie zawsze, takie firmy to fabryki założone przez pośredników. Takie firmy zwykle odrzucamy. Wyjątkiem są mało skomplikowane maszyny. Ale o naszej weryfikacji można by napisać książkę popartą latami doświadczeń. Teraz to nie czas i miejsce. Może kiedyś?

Na dwunastu pośredników, np. ośmiu będą to pośrednicy, którzy nazywają się fabrykami, kupującymi z fabryk najtańsze maszyny, żeby zarobić jak najwięcej, sprzedając je znacznie drożej. Będą to firmy jednoosobowe, które często chcą przyjmować płatność na Hongkong. I tu powinna Ci się zapalić czerwona lampka!

Będą też pośrednicy bardziej profesjonalni, którzy istnieją od lat i mają dużą liczbę pracowników. Z takimi firmami można podjąć współpracę. Jednak w przypadku, gdy istnieje możliwość zakupu bezpośrednio z fabryki, lepiej kupić maszynę od fabryki.

W końcu zostają nam ok. 3-4 fabryki, u których porównujemy oferty cenowe. Natomiast dużych pośredników traktujemy jako zapasowe firmy. Od pośredników kupujemy wyłącznie wtedy, gdy klient sobie tego życzy. Jednak zawsze muszą być to pośrednicy uprzednio zaakceptowani przez nas.

Nie do końca chodzi tutaj o cenę. Pośrednik, który kupuje np. sto sztuk laserów CNC rocznie z danej fabryki, być może nawet po swoim narzucie będzie miał lepszą cenę, niż fabryka sprzedająca jedną sztukę bezpośrednio nam. Zatem, jak zwykle wszystko zależy od konkretnego zlecenia.

Plusem fabryk jest zawsze to, że mamy dojście do źródła, a więc możemy bezpośrednio zapytać o pomoc techniczną, a także mamy dostęp do części zapasowych. Co więcej, istniejąca fabryka nie zniknie tak szybko, jak zniknąć może pośrednik. Warto również dodać, że w fabrykach profesjonalne wsparcie po sprzedaży jest znacznie lepsze i skuteczniejsze niż w firmach pośredniczących. Pośrednik zawsze musi konsultować się z inżynierami z fabryki, a następnie odpowiedź przekazuje nam. Niestety, nie zawsze robi to dokładnie i szybko, a także nie zawsze za darmo. Dodatkowo, na częściach zapasowych zarobi 100% narzutu, a my nie zawsze znajdziemy odpowiedniki, żeby go ominąć.

Nigdy w żadnym towarze jaki kupujemy na świecie nie mamy 100% pewności czy towar będzie ok zanim nie mamy go przed oczyma. Robimy wszystko co tylko jest możliwe żeby zbliżyć się do 100%. Sprawdzamy, weryfikujemy, rozważamy wszystkie za i przeciw. Powiem tak nigdy nie zdażyło nam się żeby firma jaką wybierzemy i w pełni zaakceptujemy nie dostarczyła maszyny i żeby klient nie zaakceptował maszyny na naszym odbiorze technicznym.

Współpracując z fabrykami słyszeliśmy wiele opowieści o tym, jak działają pośrednicy. Taki ktoś, mając wycenę na maszynę za np. 20.000 USD, przychodzi do fabryki i próbuje wytargować lepszą cenę, pytając o to, na czym fabryka może zaoszczędzić przy produkcji, żeby zrobić to taniej. Niestety, później okazuje się, że silniki są tańsze, sterowniki są tańsze, rama lżejsza itd., a pośrednik zarobił więcej. Taka maszyna zostanie sprzedana pośrednikowi za 17.000 USD, a on zaoferuje ją Tobie za 19.500 USD. To taniej niż fabryka, która wyceniła nam maszynę na 20.000 USD, ale czy to będzie ta sama jakość? Niestety nie.

Nie możemy powiedzieć, że 100% pośredników postępuje tak samo, jak pokazaliśmy na powyższym przykładzie. Są tacy, którzy mają naprawdę znakomite rabaty i współpracują z danymi fabrykami od lat. Statystycznie szansa, że trafimy na porządnego uczciwego pośrednika jest jednak kilka razy mniejsza niż ta, że trafimy na nieuczciwego. Dlatego to ryzyko trzeba zawsze minimalizować. Jeśli możemy zyskać np. 1000 USD, ale mamy 10% szans na to, że to nie my znaleźliśmy okazję, a okazja nas, to zdecydowanie nie warto ryzykować późniejszymi problemami z maszyną.

Nie wszystkie, ale im większa i droższa maszyna, tym mniejsza szansa, że zakupimy ją u pośrednika. Np. w maszynach gastronomicznych, gdzie każda kosztuje kilkaset USD i trzeba ich kupić wiele, a każda z nich ma inne przeznaczenie, najprawdopodobniej kupimy je u dobrego zweryfikowanego pośrednika. W przypadku zlecenia na import 20 maszyn o różnym przeznaczeniu, będzie potrzebnych np. pięciu producentów, ponieważ fabryki specjalizują się w produkcji określonych typów maszyn. Przedsiębiorstwo, które robi frytkownice, prawdopodobnie nie będzie robiła mikserów do ciasta itd. Jeśli każda maszyna jest bardzo tania (rzędu kilkuset USD), to szansa na to, że fabryka nam sprzeda jedną sztukę, jest znikoma.

Co więcej, fabryki są często rozsiane po całych Chinach, a więc sprowadzenie wszystkich towarów w jedno miejsce w celu konsolidacji będzie bardzo drogie i absolutnie nieopłacalne. W takim wypadku musimy skorzystać z pośrednika, który ma sprawdzone kontakty z kilkudziesięcioma fabrykami, produkującymi tanie i małe maszyny oraz bardzo dużą ofertę w jednym miejscu.

Oczywiście, że nie. Robimy to wypracowaną przez nas metodą. Wygląda to tak, że nasz pracownik szuka tej firmy oraz kontaktu do działu sprzedaży na lokalny rynek chiński i w taki sposób uzgadnia z nim całą ofertę. Jako że firma ma taką maszynę oferowaną na eksport, jest praktycznie 90% szans, że będą posiadali certyfikat CE.

Po uzgodnieniu wszystkiego, otrzymujemy wycenę, która często jest niższa niż w przypadku, gdybyśmy kontaktowali się z firmą w języku angielskim. Po uzgodnieniu oferty pytamy także o CE i nigdy nie ma problemu, żeby firma udostępniła nam certyfikaty. W ten sposób jest szansa, że dostaniemy lepszą cenę i mamy od razu CE.

Załóżmy, że klient chce importować linię do produkcji agrowłókniny. Jest to duża i skomplikowana maszyna, która kosztuje ponad milion dolarów. Szansa, że w przypadku takich specjalistycznych i rzadko spotykanych urządzeń posiadamy wiedzę na tyle dużą, żeby uzgadniać warunki techniczne, specyfikację maszyny oraz produktu finalnego, jest naprawdę znikoma. Przy takich maszynach wybór dostawcy oraz doprecyzowanie późniejszych szczegółów często zajmuje bardzo dużo czasu.

Wyobraź sobie teraz to zamieszanie: klient wysyła e-maile z pytaniami do nas po polsku, my tłumaczymy je na język chiński i przekazujemy je do dostawcy, on odpowiada nam w języku chińskim, my ponownie tłumaczymy wiadomość, tym razem na język polski i przekazujemy ją do klienta. Wystarczy małe przejęzyczenie, pomyłka w tłumaczeniu i problem gotowy. Dlatego, im większa, rzadziej spotykana i bardziej specjalistyczna maszyna, tym jest większa szansa, że wymiana wiadomości pomiędzy działem sprzedaży w Chinach i działem technicznym klienta w Polsce będzie bezpośrednia.

Mamy natomiast dużą wiedzę na temat powszechnie znanych maszyn i technicznie świetnie je zrozumiemy, ale nie jest to możliwe, byśmy znali się na wszystkich maszynach w stopniu eksperckim. Każdą maszynę jesteśmy w stanie importować, jednak im bardziej skomplikowana, tym więcej pomocy technicznej będziemy potrzebowali od Ciebie. Klient najlepiej zna się bowiem na towarze, który chce importować. My zaś najlepiej znamy się na imporcie.

Wszystko zależy od konkretnego zlecenia. Tak naprawdę jest to kwestia do wspólnego omówienia. Jeśli dostawca jest odpowiedni, a my możemy go zaakceptować po pierwszym sprawdzeniu, to jesteśmy w stanie obniżyć naszą prowizję, bo klient sam wykonał dużą część pracy. Jednak w przypadku, jeśli dostawca według nas nie jest godny zaufania, wtedy i tak musimy zacząć proces wyboru od nowa, a więc to zlecenie niczym nie różni się od tego, gdzie my wyszukujemy dostawców.

Jesteśmy w stanie sobie z tym poradzić. Jest bowiem możliwe, że chińska fabryka ma dystrybutora i nie chce sprzedać maszyny do Polski. Jednak ich brak zgody na sprzedaż nie ma najpewniej powodu etycznego, a wynika z tego, że fabryka boi się, że informacja o sprzedaży dojdzie do ich dystrybutora. W takim wypadku kontaktujemy się po chińsku i kupujemy maszynę płacąc za nią za pośrednictwem naszej firmy w Chinach lub Hongkongu, a potem eksportujemy ją do Polski na naszych licencjach eksportowych.

Jeśli mimo tego firma nie zechce podjąć współpracy, możemy spróbować odezwać się do innej osoby z działu sprzedaży. Bardzo często to załatwia sprawę. To, że jedna osoba, się nie zgodziła, nie znaczy, że druga również się nie zgodzi.

Takie sytuacje, gdzie nie kupimy maszyny ze względu na dystrybutora w Polsce, na szczęście bardzo rzadko mają miejsce. Jednak istnieje prawdopodobieństwo, że się przydarzą, dlatego warto wiedzieć, jak wtedy postąpić.

Tak, oczywiście. Jeśli wybierzemy dostawcę, znamy nie tylko cenę, ale również wagę i wymiary maszyny oraz jej specyfikację. Dzięki temu możemy dopasować kod celny w Polsce i szybko poznać stawkę celną.

Wspólnie podejmiemy decyzję, czy transportujemy maszynę pełnym kontenerem czy też wystarczy nam wysyłka w kontenerze łączonym tzw. drobnica (LCL).

Nie wyliczymy tego dokładnie, co do złotówki, bo stawki za transport są zmienne. Poza maszyną resztę kosztów mieści się w przedziale 95%-105%. Nie ma tutaj kosztów ukrytych. Zawsze gramy w otwarte karty.

02 Wpłata zaliczki i ewentualna wizytacja firmy przed jej przelaniem

Jeśli Twoja firma jest importerem, to Ty musisz wpłacić zaliczkę bezpośrednio do dostawcy towaru. Jeśli natomiast to my jesteśmy importerami i wystawiamy w Polsce fakturę VAT, to my musimy zapłacić za towar dostawcy z naszego konta firmowego. W takim wypadku zaliczkę wpłacasz do Fullbax Sp. z o.o., a my tego samego dnia przelewamy ją do dostawcy w Chinach i wysyłamy Ci potwierdzenie przelewu.

Jeśli Twoja firma jest importerem, wtedy Ty musisz wykonać przelew zagraniczny w USD lub euro na konto dostawcy.

Nie jest to bardzo rozbudowany dokument. Zazwyczaj nie różni się zbyt mocno od faktury, w której wymienione są dane techniczne i warunki, jakie wspólnie uzgodniliśmy. Są tam po prostu zawarte wszystkie wytyczne, z których obie strony muszą się wywiązać. Ważne, żeby w umowie był ujęty czas na produkcję oraz karne odsetki. Fabryki, mając dużo zamówień, często przedłużają czas produkcji tym klientom, którzy o tym w kontraktach nie pomyśleli.

Mamy własne wzory kontraktów wyłącznie dla droższych maszynach, np. powyżej 300.000 USD. Nasze kontrakty przygotowujemy z prawnikami pod konkretne zamówienie.

Przeważnie zaliczka na maszynę wynosi 30% jej wartości. Po zaksięgowaniu tej kwoty w Chinach dostawca kupuje materiały i zaczyna produkcję. Niekiedy jest to 40-50% wartości, jednak zdarza się to bardzo rzadko.

Zaliczka wynosi więcej niż 30% w momencie, gdy maszyna jest bardzo trudna w odsprzedaży, jeśli np. klient jej nie odbierze, jest spersonalizowana lub bardzo droga. Tylko w wyjątkowych przypadkach zgadzamy się na 40-50% zaliczki, nigdy na więcej.

Jeśli maszyny nie ma na stanie i ma być ona produkowana od zera, to nie ma takiej opcji, że fabryka zażąda płatności z góry. W takim wypadku mamy pewność, że coś jest nie tak i nigdy nie należy się zgadzać na takie rozwiązanie. Jeśli okaże się, że z maszyna nie wygląda lub nie działa tak, jak powinna, to w rzeczywistości mamy związane ręce. Przy zapłacie z góry jesteśmy skazani na towar i czas produkcji, jaki założy sobie dostawca.

Tak, oczywiście. Jeśli maszyna jest gotowa, należy zapłacić za nią z góry. W takim wypadku pomijamy okres oczekiwania na jej wyprodukowanie. Od razu sprawdzamy maszynę w fabryce i – jeśli tylko wszystko jest w porządku – płacimy pełną kwotę, a następnie zaczynamy etap dostawy do Polski.

W imporcie z Chin należy nastawić się jednak na to, że maszyna będzie produkowana od zera. Nie dotyczy to jedynie maszyn, ale tak naprawdę większości towarów sprowadzanych z Państwa Środka.

To zależy od klienta i nie ukrywamy, że dla nas ta opcja jest też mniej kłopotliwa. Jeśli klient ma dostawcę, który ma konto w dolarach, często to klient jest importerem, a my przeprowadzamy cały proces krok po kroku. Jeśli zlecenia mają być jednorazowe lub na większe kwoty, np. 100.000 USD w górę, które generują niepotrzebny obrót dla naszej firmy Fullbax w Polsce, to zwykle klient jest importerem, a my nadzorujemy zlecenie. Natomiast w sytuacji, gdy klient ma np. dofinansowanie z UE, leasing lub maszyna jest niższej wartości, to zwykle my jesteśmy importerami.

Tak naprawdę ostatecznie jest to kwestia do ustalenia z klientem. I jak zwykle zależy to od konkretnego zlecenia.

Jeśli my jesteśmy importerami, to Ty podpisujesz umowę z nami, a my jako importerzy z dostawcą. Jeśli natomiast Ty jesteś importerem, to Twoja firma jest na umowie z dostawcą i Ty robisz przelew bezpośrednio do dostawcy z konta firmowego.

Tak, ale jest to kłopotliwe i w większości maszyn bardzo trudno wykazać przed Urzędem Celnym, że to maszyna na użytek prywatny.

Jeśli potrzebujesz małej maszyny, a nie masz firmy, to importujemy ją na siebie i wystawimy Ci FV na osobę prywatną. Jednak takie sytuacje mają miejsce bardzo rzadko, bo trzeba wtedy zapłacić VAT w wysokości 23%, którego nie odliczysz sobie tak samo, jakbyś importował maszynę na firmę lub jakbyśmy my ją importowali i wystawili Ci fakturę VAT na firmę. Co więcej, nie wrzucisz jej też w koszty prowadzenia działalności.

Nikt, kto potrzebuje większej maszyny, nie będzie jej kupował na osobę prywatną, bo jest to nieopłacalne. Jeśli mimo wszystko chcesz to zrobić, jest to oczywiście możliwe.

Przeważnie przy droższych maszynach klient woli wpłacać bezpośrednio do dostawcy i być importerem. Również w przypadku zleceń, gdzie klienci mają wybranych dostawców, którzy przyjmują płatność w USD, przeważnie są oni importerami i płacą bezpośrednio do dostawcy. Jest to bardzo wygodne rozwiązanie również dla nas, ponieważ minimalizujemy ryzyko powstawania potencjalnych problemów i niepotrzebne koszty przelewów.

Importerem jest także klient, który wpłacił już zaliczkę i dopiero później skontaktował się z nami, żebyśmy przejęli zlecenie i doprowadzili je do końca. Jednak takie zlecenia nie są naszymi ulubionymi, ponieważ niosą one często za sobą różnorakie błędy i komplikacje, których nie można naprawić. Wiąże się to zwykle z dużym stresem i napięciem.

Jeśli my jesteśmy importerami i przyjmujemy na konto płatność za maszynę, nie ma podstawy prawnej na wystawienie faktury 0%. Jeśli faktura jest wystawiona polskiemu podmiotowi przez polski podmiot, zawsze musi być to faktura z VAT-em 23%. Chyba, że płatność nie podlega opodatkowaniu, co w tej sytuacji nie ma miejsca.

Obecnie podzielona płatność chroni klienta w pełni, jeśli chodzi o płatność VAT. VAT, który klient wpłaca na nasze konto, my musimy opłacić do Urzędu Skarbowego, żeby Urząd Celny zwolnił nam towar przy odprawie celnej. Kwota VAT musi czekać na naszym koncie, aż do wpłaty przy odprawie maszyny.

Jeśli my jesteśmy importerami, to do wartości maszyny 20.000 USD możliwa jest płatność w złotówkach na polskie konto bankowe lub USD na nasze firmowe konto walutowe.

Jeśli Ty jesteś importerem, to wpłacasz pieniądze dla dostawcy bezpośrednio na konto USD lub EUR. Chińczycy często nie mają konta w euro. 99% transakcji z Chinami to dolar amerykański USD i taką walutę polecamy.

Rzadko robimy wizytację przed wpłaceniem zaliczki. W pierwszym etapie, czyli podczas wyszukiwania dostawcy, bardzo dokładnie weryfikujmy firmy, przez co wizytacja jest zbędnym kosztem. To zazwyczaj cały dzień pracy naszego pracownika, za którą pobieramy dodatkową opłatę.

W przypadku drogich maszyn zdarzały się wizytacje przed wpłatą zaliczki, ale rzadko, dla najmniej ufnych klientów.

Z pewnością doradzimy Ci, kiedy taka wizytacja będzie potrzebna lub zgodzimy się na nią w każdym przypadku, jeśli będziesz sobie tego życzyć.

Tak, możemy to zrobić, jednak w imporcie nie spotkaliśmy się nigdy z akredytywą na tanie maszyny. Fabryki zwyczajnie się na nią nie godzą, bo to za duży problem dla zbyt małego zysku.

W przypadku droższych maszyn nie powinno być to natomiast problemem. Szkopuł tkwi jednak w tym, że fabryka nigdy nie chce zgodzić się na akredytywę na pierwsze 30% zaliczki. Realnie tylko ta kwota jest minimalnym ryzykiem dla Ciebie. Fabryka nie chce inwestować w budowę Twojej maszyny bez Twoich pieniędzy na swoim koncie. Jeśli maszyna jest już zbudowana, została sprawdzona w fabryce, a Ty dostałeś raport i potwierdziłeś, że wszystko jest w porządku, a do tego widziałeś filmy i zdjęcia z naszej wizytacji, wpłata pozostałej kwoty 70% nie jest żadnym ryzykiem, bo widzisz, za co płacisz.

Akredytywa chroni tylko przed sytuacją, w której dostawca wywozi maszynę z fabryki i udaje, że nie wie, co się z nią stało po wpłaceniu 70% wartości maszyny. Takie sytuacje nie mają jednak miejsca, bo jeśli zaczynamy z kimś współpracę, to jest to zawsze sprawdzona i rzetelna firma, która nie ma ochoty robić sobie problemów, tym bardziej, kiedy maszyna jest gotowa. Czy Ty zrobiłbyś tak w swojej firmie? Oczywiście, że nie, ponieważ wiązałoby się to ze sporymi konsekwencjami. A w Chinach te konsekwencje przyszłyby dla fabryki jeszcze szybciej i byłyby bardziej dotkliwe niż w Polsce.

Jeśli myślisz, że dostawca wyśle Ci maszynę i po sprawdzeniu technicznym bank zwolni środki (np. w wysokości 70%), to taka opcja nie jest możliwa do zrealizowania. Żaden dostawca nie zgodzi się na wysłanie Ci maszyny, uruchomienie jej i zapłatę pozostałej kwoty za maszynę później. My się przynajmniej z taką sytuacją nie spotkaliśmy.

Fabryka w Chinach też nie ma gwarancji, że zachowasz się sprawiedliwie i rzetelnie. Poza tym bank również nie zgodzi się na taki obrót sprawy. Kto miałby bowiem tą maszynę weryfikować? Trzeba byłoby powoływać rzeczoznawców, a to wiązałoby się z wieloma problemami dla każdej ze stron.

Akredytywa tak, ale na 70% wartości i ze zwolnieniem zablokowanych środków po załadowaniu oraz przekazaniu dokumentów eksportowych. Jest to realne do zrobienia w przypadku niektórych zleceń.

Po pierwsze, nie dajmy się zwariować, Chiny to cywilizowany kraj, a chińskie firmy, które zarabiają często wiele milionów, nie ukradną Twojej maszyny. Jeśli jest podpisany kontrakt i masz potwierdzenie przelewu, firma nie zaryzykuje takiego rozwiązania. Jest to zwykłe oszustwo i zakończyłoby się to dla takiej firmy ogromnymi konsekwencjami. Dlatego wybieramy firmy sprawdzone i dlatego wybór dostawcy jest tak ważny. Nigdy nie mieliśmy takiej sytuacji, nie tylko w przypadku maszyn, a także każdego innego towaru. Z pewnością dlatego, że dobrze weryfikujemy sprzedawców.

Jeśli przelalibyśmy pieniądze do firmy w Hongkongu, do pośrednika istniejącego na rynku od roku, to oczywiście, że po jakiejkolwiek wpłacie kontakt może się urwać. Jednak taki import, to nie z nami. Nawet, jak znajdziesz taką „okazję”, nie przyjmiemy tego zlecenia.

03 Nadzór nad produkcją

Jest to możliwe w przypadku małych i tanich maszyn, pochodzących od pośredników. Jednak zdarza się to bardzo rzadko.

Klienci mają często różne życzenia związane z maszynami i to właśnie podczas produkcji dostawca dodaje do nich odpowiednie wyposażenie. Jeden klient będzie potrzebował maszyny na 220V, drugi na 380V, trzeci zaś stwierdzi, że chce mieć tylko jedną dodatkową funkcjonalność, natomiast czwarty tych dodatkowych opcji potrzebuje kilka, kolejny klient będzie chciał wyprodukować maszynę o wysokości X, a inny Y. Jak widać, możliwości jest wiele. Jeśli więc fabryka wyprodukuje maszynę wcześniej, istnieje duże prawdopodobieństwo, że będzie ona długo czekała na odpowiedniego klienta.

Klienci z Polski, którym zależy na czasie, pytają nas, czy nie ma hurtowni, w której towar od razu jest dostępny. Niestety nie ma i to nie tylko w przypadku maszyn. Jeśli zamówisz maszyny od pośrednika w większej ilości, to on i tak musi je zamówić w fabrykach, z którymi współpracuje. Na nie także będzie trzeba poczekać.

Dopóki dostawca wywiązuje się z ustalonych wcześniej terminów, nienachalnie podpytujemy o realizację kontraktu. Dobrze wiemy, że fabryki często równocześnie zajmują się nawet kilkudziesięcioma projektami klientów, takich jak my. Staramy się więc nie być natrętni, ale kontrolnie odzywamy się i pytamy, jak przebiega produkcja. Co ważne, im lepsze relacje nawiążemy na początku, tym lepiej będziemy traktowani nawet w przypadku częstych pytań. Staramy się być w dobrych relacjach z fabrykami, bo jeśli raz kupiliśmy jakąś maszynę od danej fabryki, jest bardzo duża szansa, że kupimy tam maszynę w przyszłości dla tego samego czy innego klienta.

Mamy zawsze podpisany kontrakt i ustalamy karne odsetki za zwłokę. W takim wypadku dostawca nie opóźnia dostawy. Jeśli jednak zdarzy się opóźnienie, np. o kilka dni, klient zwykle to akceptuje i nie robi z tego tytułu problemów. Jeśli natomiast opóźnienie będzie większe, wyciągamy konsekwencje lub ustalamy, jakie dodatkowe benefity może zaoferować dostawca.

Trudno jest nam jednak przypomnieć sobie sytuację, w której dostawca na tyle opóźnił czas produkcji, żeby płacił nam karne odsetki.

Teoretycznie tak, jednak jeśli maszyna jest na ukończeniu, to klientowi tak naprawdę nie jest na rękę odbieranie zaliczki i zrezygnowanie z zakupu maszyny, ponieważ jeśli chciał ją kupić, to na pewno jej potrzebuje i kilka dni nie zrobi tu aż tak dużej różnicy. Co więcej, dostawca nie będzie chętny tej zaliczki oddać i zostać z gotową maszyną. Jeśli natomiast produkcja bardzo mocno się opóźnia, to dostawca jak najbardziej musi zwrócić zaliczkę. Jak dotąd nie mieliśmy jednak takiej sytuacji.

Jeśli klient sobie tego życzy, możemy przeprowadzić wizytację w fabryce. Jest to jednak opcja dodatkowo płatna. Zazwyczaj jednak wygląda to tak, że pracownik z działu sprzedaży wysyła nam zdjęcia i filmy maszyny na etapie produkcji i jest to wystarczające.

Maszyna nie jest produkowana nigdy np. 30 dni. Zwykle pierwsze 10-15 dni to etap zakupu materiałów i oczekiwanie, aż zakończą się inne zlecenia, by fabryka mogła przystąpić do realizacji Twojego projektu. Maszyna realnie produkowana jest maksymalnie 30%-50% czasu, jaki jest zakontraktowany. Czas w kontrakcie musi wystarczyć fabryce na produkcję.

Dostawcy nie robią z tym zazwyczaj problemu i są w stanie wprowadzić zmiany bez dodatkowych opłat. Chyba, że wiąże się to ze znaczącymi zmianami w maszynie. W takim wypadku oczywiście trzeba dopłacić. Nie zdarzają się raczej sytuacje, które uniemożliwiałyby wprowadzenie zmian. Klient zawsze powinien otrzymać maszynę, która spełnia jego oczekiwania w 100%. Stąd też ważne jest uzgodnienie wszystkich szczegółów przed produkcją, aby później nie powstawały żadne niedomówienia.

Mówiąc szczerze, ma to miejsce stosunkowo często. Naszym największym asem w rękawie jest 70% wartości zlecenia, której jeszcze nie zapłaciliśmy po produkcji maszyny. Dopóki nie dostaniemy wszystkich dokumentów, nie opłacimy pozostałej części. W przypadku maszyn, które są gotowe musimy dostać dokumentację przed zapłatą.

Fabryki nie maja interesu w tym, żeby celowo nie przekazać nam dokumentacji, którą posiadają. Czasami dział sprzedaży zostawia ten temat na ostatnią chwilę, bo wymaga to skontaktowania się z innymi działami, np. z działem konstrukcyjnym.

Każda maszyna musi mieć instrukcję, ale nie zawsze są one dokładne. Bardzo rzadko są to instrukcje na kilkaset stron. Przy prostych maszynach, w instrukcjach często tłumaczone są tematy, które są bardzo intuicyjne. Instrukcje powinno się mieć w dokumentacji technicznej, więc one są konieczne, ale nie są zbyt użyteczne.

Nasi klienci, którzy importują maszyny z Chin, zazwyczaj nie kupują pierwszy raz tego typu sprzętu, lecz dokupują kolejne elementy do parku maszynowego. Ponadto mają zazwyczaj w fabryce automatyków, którzy obsługują podobny sprzęt. Zatem instrukcje, nawet gdy są symboliczne, wystarczają. Natomiast w razie potrzeby dostawca odpowiada na pytania związane z maszyną. Producenci maszyn nie komplikują tego, czego komplikować nie trzeba i nie zdarza się, żeby dojechała maszyna, a klient kompletnie nie wiedział, jak ją obsługiwać. Jeśli jednak taka sytuacja ma miejsce, to ani my, ani fabryka nie zostawimy klienta samego sobie. Zapewniamy kompleksową pomoc techniczną.

Statystyczny Chińczyk być może słyszał o Polsce, ale nie wie o tym kraju zbyt wiele. Nie ma więc opcji, że maszyna będzie miała wgrany język polski. Standardowo maszyny na eksport zawsze mają menu w języku angielskim, niekiedy również niemieckim, a czasem hiszpańskim lub rosyjskim. Plusem jest to, że menu jest intuicyjne i nawet, jeśli ktoś nie mówi po angielsku, w krótkim czasie będzie w stanie je opanować. Problem byłby w momencie, gdyby panel sterujący był tylko w języku chińskim, ale na szczęście takie sytuacje nie mają miejsca.

Tak, oczywiście. Fabryki dostarczają tego typu dokumentację. Nie wydadzą nam oczywiście całego projektu maszyny, bo jest to tajemnica firmowa, ale nie robią problemu z wydaniem wszystkiego, co będzie pomocne w późniejszej eksploatacji i stworzeniu dokumentacji technicznej w Polsce. Dostarczenie dokumentów do klienta traktujemy wręcz, jak nasz obowiązek. Staramy się zawsze uzyskać jak najwięcej przydatnych dokumentów.

04 Koniec produkcji akceptacja maszyny

Nie. Jest to wliczone w koszt importu od A do Z. Dodatkowo płatny jest tylko koszt dojazdu do fabryki. Raz może to być 300 zł dla maszyn z prowincji Guangdong, gdzie jest nasza siedziba, a innym razem 1000 zł, jeśli np. trzeba lecieć samolotem. Jednak bardzo rzadko zdarza się, żeby dodatkowe koszty wyniosły więcej niż 1000 zł.

Nie zapłacimy pozostałych 70% opłaty, dopóki maszyna nie będzie zrobiona w taki sposób, jak zostało to opisane w kontrakcie. Właśnie dlatego wybieramy rzetelne i renomowane firmy, co do których mamy pewność, że wykonają maszynę dokładnie w taki sposób, jak ustaliliśmy to na początku.

Jeśli występują minimalne odstępstwa od ustaleń w kontrakcie, fabryka te mankamenty zawsze poprawia. Dopiero wtedy, gdy wszystko będzie w 100% tak, jak miało być, odbieramy maszynę z fabryki. Nam zależy na maszynie, a sprzedawcy na pełnej opłacie, dlatego wszystkie poprawki wprowadzane są błyskawicznie.

Przy dobrym wyborze dostawców i szczegółowym ustaleniu specyfikacji technicznej, zazwyczaj nie zdarzają się żadne niespodzianki. Etap weryfikacji jest już tylko formalnością i postawieniem kropki nad „i”.

W maszynie sprawdzane są wszystkie podstawowe funkcje. Przeważnie klient mówi nam, co jest najważniejsze i co powinniśmy zweryfikować. Podczas wizytacji wykonujemy kilkadziesiąt zdjęć maszyny, do tego filmy z jej pracy oraz ogólnie sprawdzamy całą maszynę. Raport ma być sporządzony tak, żeby klient widział wszystko to, co zobaczyłby sam, będąc w fabryce.

Weryfikacja maszyny jest ogólna. Nie jesteśmy bowiem w stanie uruchomić maszyny na kilkanaście godzin i wprowadzać stu różnych wariantów ustawień. Wszystko jest zrobione w granicach rozsądku, a jednocześnie tak, aby klient był w pełni usatysfakcjonowany.

Tak, to normalne i często tłumaczymy to naszym klientom. Być może jest to dla niektórych osób zaskakujące i trudno jest to zrozumieć, ale warto spojrzeć na to z naszej perspektywy. A więc jest fabryka, a w niej dział projektowy oraz inżynierowie. Oni znają się na maszynach bardzo dobrze, lecz nie zawsze są obecni przy sprawdzeniu maszyny. Z dużych fabryk wysyłanych jest wiele maszyn i gdyby do każdej z nich za kilkanaście tysięcy USD z biura miał przychodzić inżynier, nie miałby on czasu na wykonywanie swoich podstawowych obowiązków. Przy odbiorze bardzo drogich maszyn inżynierowie są obecni, ale do sprawdzenia tańszych maszyn delegowani są pracownicy hali produkcyjnej, którzy po prostu budują te maszyny krok po kroku i wstępnie testują je podczas produkcji. Technicznie zrobią to dobrze i przetestują ją na standardowych ustawieniach, jakie mają bardzo dobrze opanowane.

Może się jednak zdarzyć, że zmiany parametrów standardowych będą bardzo duże, np. temperatura, prędkość, długość, szerokość czy wysokość będą źle dobrane, przez co test nie przebiegnie z taką łatwością. Nie oznacza to jednak, że maszyna nie działa prawidłowo, lecz, że osoba ją obsługująca zna się na jej budowie i uruchomieniu podstawowych ustawień, ale nie na jej użytkowaniu.

Kiedy maszyna przyjeżdża do klienta, ten samodzielnie się jej uczy, poznaje wszystkie funkcje i dopasowuje ustawienia w taki sposób, aby wszystko było dostosowane do potrzeb danej branży. Zajmuje to jednak kilka dni i oparte jest na wyczuciu czy doświadczeniu operatorów podobnych maszyn, czego brak pracownikom budującym maszyny. Oni zajmują się ich produkcją, a użytkują je już klienci i trzeba o tym pamiętać na etapie weryfikacji.

Na podobnej zasadzie, jak ze sprawdzaniem na miejscu, lecz w takim przypadku zdjęcia i filmy dostajemy od dostawcy. Przekazujemy mu, co ma nam przygotować i takie filmy czy zdjęcia otrzymujemy.

Zawsze możemy sprawdzić maszynę na miejscu, ale nie zawsze jest to konieczne i z pewnością poinformujemy klienta o tym, kiedy nie ma to sensu. Natomiast ostateczne decyzja o tym, czy maszyna będzie sprawdzana na miejscu, zawsze należy do klienta.

Mamy magazyn oraz biuro w Chinach, w mieście Guangzhou. Jeśli maszyna waży np. 100-200 kg, a jest stosunkowo droga, to nie ma sensu sprawdzać jej u dostawcy. Dużo tańszym rozwiązaniem będzie wysłanie jej do nas. Sprawdzimy maszynę na miejscu, przekażemy zdjęcia oraz filmy do klienta i wtedy wyślemy ją do Polski z naszego magazynu. Dopóki towar jest w Chinach, zawsze możemy go wymienić czy coś poprawić. Jeśli już wyślemy go do Polski, wówczas jest to dużo trudniejsze.

Tak, maszyna musi mieć tabliczki znamionowe, zawierające odpowiednie informacje. Jeśli nie tabliczki, to specjalne etykiety foliowe (stosuje się je przy małych maszynach). Każda maszyna, którą wysyłamy z Chin, musi mieć pełne oznaczenie, w razie rewizji Urzędu Celnego.

Już na etapie produkcji ustalamy i zatwierdzamy oznaczenia, a później, podczas wizytacji, sprawdzamy, czy są prawidłowo umieszczone na maszynie lub dostajemy zdjęcia z fabryki, jeśli tej wizytacji nie ma.

05 Opłata pozostałej kwoty, ładowanie kontenera i transport

Tak, oczywiście. Zajmujemy się wszystkim, łącznie z transportem. Nasza obsługa jest kompleksowa i zawiera też dostawę, aż pod wskazany adres w Polsce. Klient nie musi martwić się o nic, poza wyładowaniem maszyny z kontenera oraz dopilnowaniem płatności.

Koszty transportu zmieniają się w zależności od pory roku. Są też zależne od wymiarów i wagi towaru. Zawsze na wstępnym etapie importu maszyny wyliczamy koszt transportu, biorąc pod uwagę bieżące stawki. Jego cena prawdopodobnie się zmieni w trakcie produkcji maszyny, ale nie będzie to na pewno duża zmiana. W końcówce roku 2020 ceny transportu wzrosły kilkukrotnie i zmiany były duże, jednak była to anomalia, która – miejmy nadzieję – jak najszybciej się zakończy.

Do każdej maszyny dobieramy odpowiednią metodę transportu, zależną od wielkości maszyny i od tego, jak szybko klient potrzebuje sprzętu. Pełne kontenery 20” i 40” przeważnie wysyłamy droga morską, a ładunki niepełnokontenerowe koleją w transportach łączonych, tzw. LCL. Kolej jest bardzo mało problematyczna, szybsza niż statek, a koszty transportu są bardzo podobne do transportu niepełnokontenerowego morskiego. Jeśli tylko poznamy gabaryty i wagę maszyny, powiemy Ci, jak najlepiej ją przetransportować.

Jeśli chodzi o kwestie finansowe, nie ma to żadnej różnicy dla kupującego. Załóżmy, że maszyny na proformie od dostawcy są wyceniane na 30800 USD i będą zajmowały jeden kontener 20”. Dostawca informuje o cenie FOB, w przypadku której w koszt zakupu maszyny jest już wliczona dostawa do portu w Chinach, opłaty portowe oraz odprawa eksportowa w Chinach. Płacisz więc tylko za fracht do Polski i ponosisz ewentualne koszty na terenie Polski. Jeśli natomiast na fakturze wpisana jest cena EXW, to wtedy te maszyny nie będą kosztowały na przykład 30.800 USD, a 30.000 USD, bo dostawca nie płaci żadnych kosztów, lecz płacisz je Ty firmie przewozowej.

Jeśli to my realizujemy zlecenie, a Ty masz ustalone warunki FOB, to dostawca zwraca nam, np. powyższe 800 USD, ponieważ my zajmujemy się kompleksową organizacją. Jeśli zaś mamy cenę EXW, to wszelkie koszty na terenie Chin pokrywasz Ty.

Do siebie oraz naszych firm przewozowych mamy największe zaufanie. Nie ma więc sensu tego komplikować i doprowadzać do sytuacji, w której część transportu realizuje dostawca, a część my. Zawsze realizujemy wszystko we własnym zakresie. Jest to wygodne i bezpieczne dla klienta oraz dla nas.

Maszyny w 98% przypadków są skonstruowane tak, żeby była możliwość załadowania ich do zwykłych kontenerów. Jest to bardzo przemyślane. Bardzo rzadko, ale jednak zdarza się, że nie będzie to możliwe. Mamy wtedy opcję wyboru kontenera bez góry, tzw. open top (OT) oraz takiego, gdzie jest tylko podłoga i nie ma ścian bocznych oraz góry, tzw. flat rack (FR). Przetransportujemy każdą maszynę, jaką zamówi u nas klient. Proszę się nie martwić, to nasze zadanie.

Importując maszyny, kontener nigdy nie jest załadowany po brzegi, bez wolnych przestrzeni. Wynika to z tego, że nie da się postawić jednej maszyny na drugą, a każda z nich musi być umieszczona na podłożu, jedna obok drugiej. Co więcej, muszą być one zabezpieczone na czas podróży, np. pasami.

Jeśli mamy od kilku metrów sześciennych (CBM/1m3) do maksymalnie 8-10 CBM, wysyłamy drobnicę (LCL), a jeśli mamy 10-12CBM, wciąż wyjdzie minimalnie taniej, niż wysyłka pełnego kontenera, ale różnica jest niewielka. Natomiast, jeśli skrzynia z maszyną zajmuje ponad 12 CMB/m3, wtedy cena drobnicy równa się z ceną pełnego kontenera, który jest w połowie pusty.

Realnie, do kontenera 20 DV mieści się ok. 27-28 CBM, natomiast do kontenera 40” – 58-59 CBM, a w przypadku kontenera 40HC jest to 65-68 CBM. Mowa tutaj o towarze, który jesteśmy w stanie załadować karton przy kartonie, zakładając, że praktycznie nie zostanie wolnej przestrzeni.

Pojemności katalogowe kontenerów są oczywiście większe, ale wielkości te podawane są na takiej zasadzie, jakby kontener był wypełniony towarami po brzegi. Niestety, nigdy żadnego towaru nie da się w taki sposób załadować.

W przypadku maszyn będzie to zależne od tego, czy istnieje szansa, by położyć skrzynię na skrzyni oraz od tego, jak wysokie są maszyny. W transporcie maszyn w kontenerach mamy zwykle sporo wolnego miejsca i namawiamy wtedy klienta na to, żeby kupił dodatkowy towar, którym można będzie wypełnić cały kontener. Na przykład coś lżejszego, co wrzucimy na skrzynię z maszynami, a co przyda się w firmie klienta. Transport tych przedmiotów będzie bowiem darmowy.

Zdarza się, że rezerwujemy transport wcześniej, jeśli klientowi zależy na czasie. Natomiast w przypadku, gdy podczas weryfikacji w fabryce z maszyną będzie coś nie tak i producent będzie musiał wprowadzić poprawki, my będziemy musieli odwoływać rezerwację i niekiedy ponieść karną opłatę, dlatego robimy to tylko w wyjątkowych sytuacjach lub w czasie, gdy ceny frachtu rosną lub jest takie obłożenie, że trudno jest znaleźć wolne miejsce na statku czy w pociągu. W większości przypadków rezerwujemy transport kilka minut po tym, gdy klient zobaczy raport ze sprawdzenia maszyny i da nam znać, że z maszyną jest wszystko w porządku.

Fabryka przygotowuje maszynę do wysyłki. Zazwyczaj czyści ją, rozłącza, zabezpiecza i pakuje w skrzynie. Jeśli maszyny pakowane są osobno w kontener, nie trzeba pakować ich do skrzyń. Jeśli zaś jest to wysyłka niepełnokontenerowa koleją lub statkiem, zawsze maszyna pakowana jest w skrzynie.

Fumigacja jest to proces pozbycia się ewentualnych bakterii, grzybów czy owadów, które znajdują się w drewnie. Musi być przeprowadzana tylko na litym drewnie. Natomiast skrzynie robione są ze sklejki i fumigacja ich nie obowiązuje.

Maszyny w transporcie niepełnokontenerowym są bardziej narażone na uszkodzenie, ponieważ znajdują się w łączonym kontenerze z innymi towarami. Wtedy też maszyna jest ładowana na samochód przez fabrykę, później w Chinach w magazynie przewoźnika do kontenera i w Polsce w magazynie znów na samochód, który dostarczy ją do klienta.

Do tego wszystkiego w kontenerze konsolidowanym nie ma wolnej przestrzeni. Robi się tak, żeby załadować jak najwięcej towaru, więc skrzynia musi być solidna, bo leżą na niej kartony z innym towarem.

Jeśli zamawiamy pełny kontener, maszyna ładowana jest raz w fabryce i później z tego samego kontenera rozładowywana przez klienta po dostarczeniu do jego magazynu.
Bezpieczniejszą opcją transportu maszyny jest osobny kontener, ale jeśli maszyny są mniejsze, nie jest to opłacalne i musimy korzystać z wysyłki drobnicą. Wtedy konieczne jest zadbanie o solidną skrzynię.

Fabryki mają zwykle doświadczenie w zabezpieczaniu towaru, bo wysyłają maszyny regularnie. Jednak zdarzyło nam się, że – gdyby nie nasza reakcja – do Polski przypłynęłaby całkowicie zniszczona maszyna. Musimy więc trzymać rękę na pulsie.

Możemy być obecni podczas załadunku na specjalne życzenie klienta, ale tego się nie praktykuje. Najważniejsze jest sprawdzenie maszyny po produkcji. W maszynach bardzo drogich niekiedy jesteśmy obecni przy ładowaniu, ale nie zawsze. Wszystko załatwiamy online. Wysyłane są nam na bieżąco zdjęcia i filmy z ładowania oraz zabezpieczania towaru. Możemy być obecni przy ładowaniu na życzenie klienta, ale ta wizytacja jest również dodatkowo płatna.

Gotowe dokumenty mamy gotowe od razu, jednak zwykle musimy zaczekać na list przewozowy. Firmom transportowym nie spieszy się z jego wystawieniem, bo nie jest nam on potrzebny wcześniej, niż w momencie dotarcia towaru do Polski oraz jego odprawy. Pełny pakiet dokumentów do odprawy mamy zawsze gotowy kilka dni przed odprawą i czekamy na informację od przewoźnika, że możemy zaczynać odprawę. Jeśli to klient jest importerem, to w czasie, kiedy towar jest w drodze, prosimy o upoważnienie agencji celnej, z którą pracujemy, do odprawy. W przypadku, gdy klient nie posiada jeszcze numeru EORI, to również pomagamy go uzyskać.

W transporcie morskim dostawa niepełnokontenerowa LCL ma dwa etapy. Pierwszy z nich to fracht do Polski (przeważnie do portu w Gdyni). Dostawy tego typu obsługują firmy, które ładują cały kontener w Chinach towarem od kilku lub kilkunastu klientów i dostarczają go do Polski. Na miejscu rozładowują kontener i albo przeprowadzają odprawę celną dla klienta i go dostarczą, albo klient może to zrobić w zewnętrznej agencji celnej i sam odebrać od niej towar lub załatwić transport.

Wszystko wydawałoby się być ok, ale tak nie jest!

Do czego zmierzam. Otóż 9 na 10 firm tego typu nie nalicza praktycznie wcale chińskiego dostawcę za transport, np. w przypadku maszyny o wielkości 4 m3 (CBM) i wadze 2 ton, sam fracht będzie wyceniony na 200 USD. Jak widać, cena jest wyjątkowo okazjonalna. Dostawca przedstawia ją klientowi i ten stwierdza, że jest to świetna oferta, przez co podjęcie decyzji o zakupie będzie jeszcze łatwiejsze. Co więcej, te firmy czasami zabierają towar od dostawcy za darmo, a nawet spotkaliśmy się z przypadkami, że dopłacają, aby mieć pełny kontener do wysyłki.

Koszmar jednak zaczyna się w Polsce. Tu zaczyna się bowiem etap drugi, docelowy. Firma transportowa, posiadając maszynę klienta w swoim magazynie, tworzy fakturę i tyle, ile naliczą oni kosztów, tyle klient musi zapłacić. Te koszty są naprawdę niebotyczne! Do tych 200 USD, jakie klient zapłacił dostawcy, będzie musiał pokryć jeszcze wiele dodatkowych kosztów, np. na kwotę 1500-2000 USD i więcej, w zależności od tego, na jaką firmę trafił. Nie da się z tym już nic zrobić, bo po prostu firma nie wyda maszyny, a dodatkowo naliczy koszty za magazynowanie tej maszyny za każdy dzień składowania. Do tego wszystkiego oczywiście osobno odprawa celna i dostawa do klienta pod wskazany adres w Polsce, co generuje dodatkowe koszty.

Mamy kilka razy w tygodniu e-maile od klientów, którzy piszą, że już rozglądali się za maszyną i mają upatrzonego dostawcę, gdzie koszt maszyny to np. 10.000 USD, a transport 200-300 USD. Wtedy my za każdym razem tłumaczymy, jak to wygląda i wyjaśniamy, że ten transport w sumie nie będzie kosztował 200 USD, jak klienci myślą, a np. 1000 USD.

Cena, którą my podajemy, jest prawdziwa. Nie ma tu żadnych ukrytych kosztów. Na początku różnica jest bardzo duża i trudno jest w pierwszej chwili uwierzyć, jakim cudem z 200 USD, oferowanych przez dostawcę, zrobiło się np. 1000 USD, ale po dłuższym tłumaczeniu klient zawsze rozumie, czego udało mi się uniknąć.

Oszustwo w LCL morskim działa bardzo prężnie, nie tylko w maszynach, ale w każdym transporcie drobnicowym morskim. Nie zliczymy telefonów od importerów, którzy mają towar w porcie w Polsce i kilka tysięcy USD do uregulowania. Niestety, w takim wypadku mamy związane ręce, nie jesteśmy w stanie pomóc.

06 Transport do Polski i odprawa celna

To zależy od wielu czynników, nawet od pory roku. W przypadku transportu morskiego sam fracht morski to ok. 30-40 dni, w zależności od portu wypłynięcia. Zawsze jednak trzeba doliczyć 5-7 dni od momentu odbioru towaru z fabryki, po odprawę eksportową i załadowanie na statek oraz na kwestie formalne. Jeśli chodzi o transport kolejowy, zazwyczaj trwa on 15-18 dni i w jego przypadku należy doliczyć 5-7 dni na odprawę eksportową i ładowanie. Przeważnie w Internecie podawany jest czas jazdy pociągu oraz czas, w jakim płynie statek, ale statystyki pomijają czas niezbędny na przygotowanie towaru do opuszczenia Chin. Należy więc doliczyć 5-7 dni od momentu odbioru towaru od dostawcy do momentu, aż towar realnie będzie w drodze. W Polsce, od momentu dotarcia kontenera, potrzebujemy na odprawę celną i dostawę do klienta ok. 3-4 dni roboczych.

Tak, oczywiście. Każdy towar, jaki importujemy, jest ubezpieczony. Ubezpieczenie kosztuje 0.2% wartości towaru.

Ujmując to najprościej, towar ma być tak zabezpieczony, żeby podczas gwałtownego hamowania ciężarówki lub wyższych fal, nic mu się nie stało. Jeśli źle go zabezpieczymy, firmy ubezpieczeniowej nie będzie to interesowało. Ubezpieczenie chroni wyłącznie przed fizycznym zaginięciem kontenera/towaru. Dotyczy to np. sytuacji, w której towar spadnie do morza lub gdy ktoś zerwie plombę i ukradnie zawartość. Ubezpieczenie chroni ładunki także przed fizycznym zniszczeniem, np. gdy dźwig przewróci się w porcie, niszcząc kontener z towarem.

Szanse na to, że jeśli zabezpieczymy odpowiednio towar, zaistnieją powyższe sytuacje, praktycznie nie występują. Jednak na wypadek, gdyby jakimś cudem takie zdarzenia miały miejsce, potrzebne jest nam ubezpieczenie, które nie jest drogie i dlatego zawsze je wykupujemy.

Jeśli klient jest importerem, to jedyne, co musimy zrobić, to wysłać oryginał upoważnienia do naszej agencji celnej. Następnie w Polsce, za naszą instrukcją, należy poprosić przewoźnika o fakturę na koszty lokalne oraz je opłacić (w przypadku transportu morskiego). Przez cały ten proces przeprowadzamy klienta krok po kroku. Oczywiście musimy upewnić się, że klient ma także numer EORI.

Jeśli zaś my jesteśmy importerami, zajmujemy się wszystkim sami.

Możemy i wysyłaliśmy maszyny, gdzie transport potrafił kosztować 20.000-30.000 USD. Jest to najdroższa możliwa opcja, ale przy tym najszybsza. Towar wysyła się w taki sposób wyłącznie wtedy, gdy jest na niego ogromne zapotrzebowanie lub w przypadku, gdy klient nie wywiąże się z ważnego kontraktu pod rygorem kary za niedotrzymanie warunków kontraktu.

Wysyłaliśmy tak np. maszyny do maseczek higienicznych. Zysk, jaki można było osiągnąć z maszyny, powiedzmy w trzy tygodnie produkcji, był wielokrotnie wyższy, niż bardzo drogi transport.

W transporcie lotniczym mamy ograniczenia gabarytowe. Skrzyni z maszyną i dużej części maszyn, które są dozwolone w transporcie morskim i kolejowym, nie jesteśmy w stanie przetransportować lotniczo w regularnym transporcie. Transport lotniczy maszyn jest więc bardzo rzadki.

Jeśli towar jest w Polsce, dodatkowo trzeba opłacić koszty lokalne. W kontenerze morskim, niezależnie, czy 20” czy 40”, jest to ok. 800 zł. Konieczne jest także opłacenie odprawy celnej i jest to koszt 200 zł oraz dostawę pod wskazany adres w Polsce, która kosztuje ok. 4.5-5 zł za kilometr, licząc od Gdańska. I tutaj również dostawa kontenera 20” i 40” dużo się nie różni (licząc w jedną stronę od Gdańska).

W transporcie kolejowym nie ma kosztów lokalnych. Płacimy tylko za odprawę celną i transport w Polsce.

Transport niepełnokontenerowy (praktycznie zawsze kolejowy), również odbywa się bez kosztów lokalnych w Polsce. Klient płaci jedynie za odprawę celną oraz dostawę w Polsce, zależną od gabarytów i wagi towaru.

Cło na maszyny w 90% przypadków wynosi od 0% do 2.7%, a przeważnie jest to 1.7%. Należy pamiętać, że cło liczy się od wartości towaru + transport, a nie od samej wartości towaru.

Cło naliczamy od wartości maszyny wraz z transportem, czyli:

(towar + transport) x cło = wartość cła

VAT naliczamy od wszystkiego, czyli:

(towar + transport + cło) x 23%

W 99% przypadków stawka VAT na maszynę będzie wynosiła 23%. Wyjątkiem jest sprzęt medyczny. Jednak szansa, że klient natrafi na taką stawkę, jest niewielka. Stąd też zwykle zakładamy te 23%. Oczywiście klient w pełni odlicza VAT w kolejnym rozliczeniu miesięcznym/kwartalnym.

Zawsze przed zwolnieniem towaru przez UC. Cło i VAT przelewane są na konto UC i przeważnie na drugi dzień roboczy towar jest już zwolniony.

Tak, jest taka możliwość. Nazywa się to odprawa fiskalna w procedurze 42. Dostarczamy wtedy towar do np. Niemiec i tam jest robiona odprawa celna, a następnie towar dostarczany jest do Polski.

VAT opłacany jest w kolejnym rozliczeniu miesięcznym lub – jeśli klient rozlicza się kwartalnie – kwartalnym. Plusem jest odroczenie opłaty VAT, ale minusem jest zdecydowanie większy koszt odprawy celnej, bardziej złożona dokumentacja oraz wyższy koszt dostawy z Niemiec.

Odprawę fiskalną stosuje wyłączenie w przypadku bardzo drogich maszyn i nawet wtedy importerzy sporadycznie korzystają z takiej opcji. Kompletnie nie jest to opłacalne przy maszynach za ok. 20.000-30.000 USD, bo VAT i tak zapłacić trzeba.

07 Towar zwolniony przez UC i dostawa w Polsce

W momencie wykonania przelewu cła i VAT, od razu organizujemy transport w Polsce. Przeważnie po ok. 2-3 dniach roboczych od zwolnienia towaru maszyna jest u klienta. Zależy to od tego, jak szybko uda nam się zorganizować transport w Polsce.

Zawsze informujemy klienta o dacie dostawy, jednak nie jesteśmy w stanie podać dokładnej godziny. Jest ona zwykle orientacyjna. Przeważnie pytamy klienta o godziny pracy magazynu i właśnie w tym przedziale czasowym maszyny są dostarczane. Staramy się także podawać numer telefon do kierowcy, jak najszybciej. Bardzo często kierowca sam dzwoni i uprzedza, że jest w drodze i będzie za określony czas.

Jest to zależne od gabarytów i wagi ładunku oraz odległości, jaką musi pokonać. W przypadku transportu niepełnokontenerowego nie da się odpowiedzieć na to pytanie. Drobnice realizujemy praktycznie zawsze koleją, więc transport wyjeżdża z Pruszkowa. Transport drogowy pełnego kontenera to przedział 4.5-5 zł za kilometr, licząc od Gdańska (w jedną stronę). Pełne kontenery drogą kolejową dojeżdżają do miejscowości Małaszewicze. Tutaj transport wynosi ok. 5-5,5 zł za kilometr (licząc w jedną stronę).

Transport intermodalny (łączony) kolejowy z drogowym zazwyczaj jest najtańszy (jest to opcja dostępna tylko dla pełnych kontenerów) i możemy go wycenić wyłącznie u operatora. Warto jednak pamiętać, że czas dostawy bywa wydłużony o 2-3 dni. Cena jest natomiast zależna od stawki operatora.

W przypadku dostawy pełnego kontenera zrywa się plombę zabezpieczającą i należy ostrożnie wyładować maszynę. Natomiast przy dostawie niepełnokontenerowej maszyna jest dowożona ciężarówką.

Zawsze rozładunek jest po stronie klienta i klient musi zmieścić się w czasie około 4-6 h w przypadku kontenera i ok. 1-2 h w przypadku dostawy niepełnokontenerowej.

W przypadku maszyn praktycznie nie ma szans, aby wystąpił problem czasowy. Ważne jest tylko przygotowanie odpowiedniego sprzętu, typu wózek widłowy.

Najważniejsze, co należy zrobić, to od razu, jeszcze przy kierowcy, nagrać wszystkie uszkodzenia i zrobić zdjęcia wszystkich szczegółów (im więcej, tym lepiej). Należy także spisać protokół szkody z kierowcą i wysłać całą ewidencję do nas.

Im więcej klient będzie miał materiałów i im lepszej jakości one będą, tym większa szansa na odszkodowanie. Zdjęcia i filmy należy zrobić tak dokładnie, jak tylko jest się w stanie.

Bardzo ważne jest, żeby sprawdzić maszyny po dostawie. Jeśli zauważysz uszkodzenia później, niezwykle trudno będzie uzyskać odszkodowanie.

Na szczęście uszkodzenia maszyn w transporcie pełnymi kontenerami praktycznie się nie zdarza, w drobnicy bardzo sporadycznie.

08 Pomoc posprzedażowa

Jest to z jednej strony zrozumiałe. Z drugiej jednak strony może to wynikać z tego, że klient słyszał historie niezadowolonych importerów, którzy wybrali pierwszą lepszą firmę i importowali maszynę na własną rękę. Uwierz, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Przecież na miejscu w Chinach macie Fullbax!

Tak, maszyny z Chin posiadają gwarancję. Przeważnie na okres 12 miesięcy.

Jeśli klientowi przepali się bezpiecznik, to z pewnością nie przyjedzie do niego serwis i nie wymieni go na nowy. To oczywiste. Klient nie odeśle także maszyny do naprawy, gdyż proces ten będzie ekonomicznie nieuzasadniony. Wszystkie naprawy drobnych usterek klient realizuje na własną rękę, najlepiej z pomocą serwisanta w Polsce.

Jeśli naprawa wymaga zakupu drogich lub trudno dostępnych części, wtedy oczywiście kontaktujemy się z fabryką i dostajemy/ kupujemy część zapasową, którą kurierem wysyłamy do klienta. Takie sytuacje zdarzają się jednak niezmiernie rzadko. Głównie wysyłamy części eksploatacyjne, których nie można kupić w Polsce.

Zajmiemy się tym w pełni. Po odprawie część będzie dostarczona pod wskazany adres w Polsce. Wystawiamy na nią FV. Tak, jakby klient kupił ją w Polsce.

Nie ma takiej możliwości. Każdą część zapasową można zamówić w fabryce albo u innych dostawców.

Tak, oczywiście. Chińczycy, projektując maszynę, nie kombinują, jak utrudnić użytkownikom dalszą eksploatację. Jeśli będzie możliwość zastosowania ogólnodostępnego rozwiązania czy wyboru powszechnie stosowanej części, to Chińczycy podczas budowy maszyny z pewnością skorzystają z tego typu rozwiązań/części.

Jeśli są serwisy w Polsce, które naprawiają podobne maszyny produkowane w Europie, z pewnością poradzą sobie także z tą wyprodukowaną w Chinach.

W takim wypadku będziemy musieli np. wysłać klientowi hasło do Panelu PLC lub chińska fabryka wyśle nam cały sterownik. Inżynierowie z fabryki bardzo chętnie służą pomocą. Dla nas także taka sytuacja jest priorytetowa.

Tak, oczywiście. W razie problemów z maszyną klient musi posiadać schematy elektryczne, hydrauliczne, pneumatyczne itd. Dostawcy nie robią problemów z dostarczeniem tych dokumentów, czasami dostajemy nawet pełne dostępny do sterowników i oprogramowanie sterujące. Dlatego po raz kolejny powtórzymy, że powinno się współpracować z fabrykami, które to wszystko mogą dostarczyć, a ich wsparcie nie kończy się w momencie złożenia maszyny.

Napisz do nas

Napisz